Gdy mój syn miał około 15 miesięcy i był na etapie wypowiadania wyrażeń dźwiękonaśladowczych, próbowałam przewidzieć, co jeszcze byłoby dla niego łatwe do nazwania. Pokazywałam mu piłkę i dobrałam do niej wyrażenie dźwiękonaśladowcze opa, jednak po kilku tygodniach wciąż nie opanował tego wyrażenia, mimo że nauczył się wielu innych, trudniejszych. Spróbowałam jeszcze nazywać piłkę wyrażeniami hop, bam, ale nadal te określenia nie pojawiały się w mowie Leona. Dopiero później dotarło do mnie, że Leon po prostu się piłką nie bawi – nie lubi, nie interesuje go, nigdy o nią nie prosi. Nie miał więc motywacji, by ją nazwać. I właśnie o motywacji do nazywania tego, co dziecko interesuje, jest dzisiejszy wpis.